Jakiś czas temu zwiedzałam Japońskie Ogody ( oczywiście w Polsce ) i tak zaczęło się zainteresowanie Japonią , które oczywiście również dotyczy kuchni .
Po zgromadzeniu składników , co w małej mieścinie nie było proste ugotowałam swoją pierwszą w życiu zupę miso.
Potrzebujemy :
- 1,5 lirta wody
- glony ( ja wybałam Kombu )
- kostkę tofu
- 3 marchewki , 3 pietruszki , seler
- pasta miso ( ja dałam ciemną )
- można dodać makaron
Tofu miałam zwykłe , bo tylko takie było w sklepie. Pokroiłam w grube kawałki , włożyłam pojemniczka , posypałam solą himalajską i kolorowym pieprzem , zamknęłam wieczko , potrząsnęłam by sól i pieprz rozprowadziły się równomiernie i włożyłam do lodówki.
Włoszczyznę ( marchewka , seler , pietruszka korzeń ) pokrojoną w dość spore kawałki gotować na wolnym ogniu. Zupy nie solimy , bo pasta miso jest słona . Gdy warzywa były półtwarde dodałam połamany w spore płaty arkusz glonów i gotowałam jeszcze około 15 minut. To dla kombu było chyba zbyt krótko , bo były troszkę twardawe . Pastę miso dodajemy już po wyłączeniu gazu i mieszamy by się rozpuściła w zupie. Na końcu dodałam tofu. Posypałam pietruszką.
Zupę miso a właściwie kawałki warzyw i tofu niej pływające jedliśmy pałeczkami :))) , póżniej wypijaliśmy część płynną .
Dziękuję za :
- blogi o Japonii ( skarbnica wiedzy , można zarwać niejedną noc )
- miso
- jedzenie pałeczkami
- chleb posmarowany awokado
- lody bananowe
- za wszystko !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz