W PRL-u oczywiście nie było w Polsce tofu . Wielu rzeczy dostępnych teraz nie było . W ogóle nie mam pojęcia jak mi się udawało być wtedy ortodoksyjną wegetarianką . Nie istniało nawet coś takiego jak kotlety sojowe . Zimą w warzywniaku były buraki ,ziemniaki, marchew, kapusta , cebula pietruszka i seler no i jabłka. Banany i pomarańcze były raz w roku na Święta . No wierzyć się nie chce :-)
Na te lata przypadło moje dzieciństwo i te smaki wspominam , próbuję zweganizować .
Kuchnia wtedy była bardzo kreatywna , bo gotowało się z tego , co akurat było . Pamiętam pastę do chleba z twarogu , śmietany i koncentratu pomidorowego z cebulką . Ten smak postanowiłam dzisiaj odtworzyć .
Udało się na jakieś 95% . Następnym razem zrezygnuję z suszonych pomidorów i może troszkę zakwaszę cytryną tofu . Ale to tylko po to by osiągnąć 100% tamtego smaku , bo ta pasta i bez tego jest pyszna .
Kilka kawałków suszonych pomidorów w oliwie
Kostka tofu naturalnego
1 malutki koncentrat pomidorowy Pudliszki
powyższe zmiksowć na gładko
dodać :
1 malutka cebulka , szczypior , sól , pieprz
I jest !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz