Dostałam maila . Od Krysi Wspaniałej Istoty zaprzyjaźnionej internetowo. Z propozycją napisania o swojej drodze do zdrowia . Czuję się zaszczycona. I tak siadłam i postanowiłam napisać . Swoją historię . Taki sobie zrobiłam prezent na zbliżające się czterdzieste któreś urodziny . Na Nowy Rok. Na nową drogę.
Wegetarianizm. To był chyba początek mojej drogi do zdrowia i dobrego samopoczucia. Drogi , w której jestem , jestem i idę dalej.
To było ponad 20 lat temu , dokładnej daty nie pamiętam. Głęboka komuna. Dziwaczne czasy , gdy nic nie było w sklepach , pomarańcze wystane w tasiemcowych kolejkach raz do roku w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Jadałam wtedy mięso. Myślę , że gdybym wcześniej uzmysłowiła sobie , jak wiele cierpień zadaje się zwierzętom zanim zostaną zjedzone – szybciej zostałabym wegetarianką. Bo taki był powód – współczucie dla zwierząt. Nie kojarzymy jakoś , że żywa świnka to to samo zwierzątko , które leży na naszym talerzu tylko już martwe.
Mój wegetarianizm nie był początkowo dietą rozsądnie zaplanowaną. Po wyrzuceniu mięsnego kotleta z talerza zostawały ziemniaki i surówka. Nie bardzo było wiadomo , czym zastąpić mięso . Nie było Internetu ( tu pewnie co młodszy czytelnik pokiwa głową z niedowierzaniem ;) , literatury , produkty wegetariańskie - nawet tym nie śniłam.
Jedyni wegetarianie , których wtedy znałam to moja Mama i Siostra . Domyślacie się , że nie było łatwo. Odpierać ataki przeciw , słuchać kpiących : „no przecież marchewka też czuje „ , robisz sobie krzywdę , przecież trzeba jeść mięso by żyć , mieć siłę …. Teraz jedynie uśmiecham się pod nosem , kiedyś przejmowałam się i złościłam bardzo.
Jadłam białą mąkę , cukier , kupowane ciasteczka , sery i jajka , warzywa i owoce . I stale walczyłam z nadprogramowymi kilogramami. Z alergią na pyłki , na kota , katarem siennym. Alergie po latach ustąpiły. Nie wiem , czy spowodował to upływ czasu , coraz zdrowsza dieta , czy też może tkwiły one w mojej głowie tak mocno , że manifestowały się w ciele.
Ale te nadprogramowe kilogramy nadal były. Nie muszę Wam pisać jak bardzo mi one życie zatruwały . W najcięższym ( wagowo ) okresie mojego życia ważyłam około 60 kg. Przy niewielkim wzroście potrafiły one skutecznie odebrać mi radość życia i obniżyć poczucie własnej wartości do minimum.
Po drodze do weganizmu rzuciłam palenie ( jejku jak ja mogłam kiedyś to sobie robić ????!! ).
8 miesięcy temu zmieniłam dietę na wegańską . Kilogramy zniknęły nawet nie wiem kiedy. Jestem szczupła ( huraaaaa ! ) . Jem dużo , lubię jeść a co ważne jem smacznie i bez wyrzutów sumienia ( zarówno wobec siebie jak i zwierząt ) . Mam dużo energii , dobrze się czuję , jestem zdrowa. Wyniki mam idealne . Nie chodzę do lekarza , bo nie mam po co . Minęły mi koszmarne trwające tygodniami migreny , które wyłączały mnie z życia na dobre.
Moja dieta wegańska oparta jest na zielonych szejkach , owocach , warzywach ( dużo surowego ), roślinach strączkowych , brązowym ryżu , ciemnym makaronie , mące z pełnego przemiału , pełnoziarnistym pieczywie , orzechach , mleku sojowym . Rzadko używam cukru ( trzcinowy ) i żywności przetworzonej. Pijam namiętnie kawę ( nie wiem czy to dobrze , czy źle z punktu widzenia dietetyki , ale lubię i nie odmawiam sobie ) , nie gardzę dobrym wytrawnym winem w rozsądnej ilości.
Muszę koniecznie tu wspomnieć o diecie witariańskiej . Nigdy nie przypuszczałam , że spróbuję. Dopóki nie trafiłam na wspaniałego bloga cudownej Istoty J http://surowadieta.blogspot.com/
Dzięki Ewci spróbowałam i było to jedno z najwspanialszych doświadczeń w moim życiu . Nie jestem na surowej diecie teraz , ale gdy tylko miną zimne dni i pojawią się świeże sezonowe owoce i warzywa znów skorzystam . Można powiedzieć , że jestem okresową witarianką J
Tak wygląda moja droga na poziomie ciała. Jednak nie jestem tylko ciałem . Jestem istotą duchową wyposażoną w ciało . Jeśli razi Was słowo „ duchową „ możecie zastąpić słowem energetyczną np. I dlatego pisanie o drodze do zdrowia jedynie na poziomie ciała byłoby niepełne. Uważam , że nie ma zdrowego ciała bez zdrowego ducha . Jeśli coś w moim wnętrzu jest „ nie halo „ , budzi mój sprzeciw , pojawia się lęk od razu objawia się to w moim ciele i fizycznym samopoczuciu.
Zmieniam się również na poziomie niecielesnym , na co dzień może to nie jest spektakularne , ale z perspektywy czasu bardzo widoczne.
Jeszcze dwa lata temu byłam nieszczęśliwą i niewidzącą wyjścia z sytuacji kobietą uwikłaną w strasznie toksyczny związek z alkoholikiem , manipulantem i terrorystą psychicznym. Byłam zaszczutym zwierzątkiem . Nikt ( bo i do zwierzeń skłonna w tamtej sytuacji nie byłam ) nie wie ile kosztowało mnie wyzwolenie się . Odzyskanie dawnej siebie . Powrót do normalności , którą teraz tak bardzo cenię. I z tego jestem dumna. Jestem odważna . No , troszkę odważna ;) .
Nie jest łatwo napisać o czymś takim na forum publicznym . Robię to dlatego , że może chociaż jedna kobieta , która tkwi w niefajnym związku choćby rozważy możliwość zmian. Bo wiem , że czasem jest się tak daleko od siebie , że zmiany wydają się niemożliwe.
Moja droga do zdrowia , do siebie to przede wszystkim nauka kochania siebie. Niełatwa. Często
„ nie zasługiwałam „ byłam zbyt ……….. lub za mało…….. To wszystko tkwiło w mojej głowie. Takie były moje myśli. Wystarczyło je zmienić . Myśleć o sobie dobrze , być dla siebie dobrym i kochać siebie.
I nigdy się nie poddawać , bo każdego kolejnego poranka możecie zmienić swoje myśli , nastawienie i wibracje i zacząć od nowa. Wszystko. Coklowiek zechcecie.
Kocham Was <3
dziękuję za :
- maila od Krysi
- bloga Ewci
- wegańskie inspirujące blogi
- za własnego bloga też
- za wolę walki
- za odwagę
- za minione Święta
- za cały miniony rok
- za nadchodzący następny
- za dzisiejszy dzień
- przede wszystkim za Miłość
- za Niego :)
Justynko, Ty jeszcze nie spisz, czy już wstałas?
OdpowiedzUsuńJa też jestem ranny ptaszek.
Zaraz będę czytać....
Krysiu ja raczej nocna sowa :))
OdpowiedzUsuńDopiero się będę kładła .
Ściskam <3
Dziękuję Ci Justynko z całego serca, że podzieliłas się z nami wszystkimi swoim cudownym przemienieniem.
OdpowiedzUsuńMasz rację - jestesmy całoscią - duch i ciało działają razem. Gdy dusza cierpi, ciało choruje mimo najlepszego odżywiania.
Podziwiam Cię
i życzę dalszych sukcesów w nadchodzącym nowym roku.
Bądź zawsze sobą, jestes wspaniała! Wiesz już, że więcej możesz, niż Ci się wydaje.
Dzięki za inspirację!
Moc uscisków Ci posyłam.
Justynko, też tak uważam, dzięki Ewci nauczylismy się bardzo ważnych lekcji - miłosci i przebaczania. O pysznych sokach, szejkach nie wspominając.
OdpowiedzUsuńKrysiu :) To ja Tobie dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga i pomysł :)
OdpowiedzUsuńTak Ewcia jest niesamowita :) I bardzo się cieszę , że dane mi było Ją odnaleźć :))
Buziaki <3
Polecam kawę wg 5 przemian z cynamonem, imbirem i kardamonem. Myślę, że taka kawa dobrze działa na organizm. Rozgrzewa go co jest cenne w naszym klimacie.
OdpowiedzUsuńMożesz mi polecić jakąś książkę o weganiźmie?
Pozdrawiam :)
Aniu :) dziękuję za pomysł na kawę :). Na pewno spróbuję :) czy są jakieś konkretne proporcje tych przypraw i sposób przygotowania ?
OdpowiedzUsuńCzytałam " Wegańska bogini " Kim Barnouin, Rory Freedman Napisana rubasznym nieco o ostrym językiem ;) , wbrew wesołej okładce jest całkiem serio potraktowany temat zwierząt i dobrze mi się czytało .
"Kuchnia weganki" Lidii Szadkowskiej troszkę mnie rozczarowała , może dlatego , ze nie wniosła nic nowego , ale jako poradnik dla osoby nie mającej w ogóle wiedzy na temat weganizmu być może by się sprawdziła. Niestety więcej książek na ten temat nie czytałam . Większość wiedzy czerpię z internetu.
Ściskam z miłością :) <3
Ja gotuję kawę w garnuszku. Ona jest o wiele łagodniejsza, bo po takiej zwykłem źle się czułam. najpierw gotuję wodę, wsypuję 1 łyżeczkę kawy, szczyptę cynamonu, imbiru i kardamonu :)
OdpowiedzUsuńdziękuję Aniu :))
OdpowiedzUsuńBuziaki <3
Justynko kochana gratuluję tej przemiany.
OdpowiedzUsuńWyzwolenie z toksycznego związku to naprawdę WIELKA rzecz. Chylę czoła.
Ściskam.
Dziękuję za szczerość, Justynko, ogromnie Cię podziwiam i życzę, żebyś zawsze była szczęśliwa i otoczona miłością :) Uściski, Gosia :)
OdpowiedzUsuńBiedroneczko :)Gosiu :))
OdpowiedzUsuńdziękuję za dobre słowa i za waszą obecnosć w moim życiu :))
Sciskam Noworocznie :) <3
hej skarbie :) dziekuje za opisanie swojej hostorii,i za wzmianke o mnie:))). Ty rowniez wywarlas na mnie ogromny wplyw> kocham twoj blog , twoja energie i to ja bardzo jestesmy do siebie podobne, czasem mysle o napisaniu czegos i zaraz znajduje to na twoim blogu! Sama wiesz jak wiele razy nam sie to przydarzylo. Tak bardzo sie ciesze z naszego spotkania i naszej tak odleglej jednak jakze prawdziwej przyjazni, jestes dla mnie jak siostra ty i Krysia, Gosia, Ania no i Biedroneczka oczywisci i tylw innych istot tu zgromadzonych. Ach....zycie tak piekne jest! kocham cie ogromnie i cala nasza rodzinke...dziekuje ze jestes<3
OdpowiedzUsuńEwciu Kochana :)))
OdpowiedzUsuńJa Twój blog uwielbiam , gdy tylko tam zajrzę doładowuję się na plus :)) . Tak to prawda , często myślimy o tym samym jednocześnie :))
Cudownie spotkać tak wiele wspaniałych osób :)
Ja też Was wszystkich mocno mocno obdarzam całusem :)
<3
Dziękuję :))
Dzieki akcji Zostan Vege na 30 dni, dotarlam na Twoja strone i raczej zostane na dluzej :))
OdpowiedzUsuńBo duzo dla siebie znalazlam :)). Jestem poczatkujaca wegaetarianka i coraz czesciej tez weganka. Jeszcze nie tak na 100 %, ale staram sie.
Ciagle szukam kulinarnych inspiracji, bo ciezko po 50 latach przestawic wszystko :).
Twoja historia mnie poruszyla, ja tez bylam zona alkoholika, od dwoch lat po rozwodzie.
Za dlugo trwalam w tej matni i jeszcze sie lapie na tym ze nie wierze ze to koniec koszmaru...
No i za tym poszly inne zmiany , od dawna przymierzalam sie do wegetarianizmu okazuje sie sie ze to nie takie straszne, wszystko sie dzieje w glowie :))
Pozdrwiam Cie bardzo serdecznie
Urszula lat 51 :))
Witaj Uleńko :))
UsuńCieszę się niezmiernie , że napisałaś :)
My Kobiety mamy chyba tendencję do trwania w niefajnych niszczących nas związkach. Zapętlamy się tak bardzo , że nie widzimy drogi ucieczki , możliwości wyjścia , żyjemy wtedy jak za szklaną scianą i to co dla innych normalne ( dobroć, spokój , cisza , zaufanie , miłość itp ) nam wydaje się nieosiągalnym rajem. Cieszę się , że jesteś już wolna od koszmaru. Za jakiś czas pomyślisz zapewne dlaczego tak długo w tym trwałam ? dlaczego nie zadziałałam wcześniej..... . Ja do tej pory miewam ( choc już rzadko sny , że nie mogę uciec i w tych snach kombinuję , jak to zrobić :)).
Super , że jesz wegetariańsko :)) Weganizm też nie jest straszny , po wolutku krok po kroczku :) Kazdy ma swój czas , którego potrzebuje na zmianę diety :))
Jeśli mogę służyć pomocą - pisz :))
Ściskam z całych sił <3
Justynko :))
OdpowiedzUsuńPrzeszlam bardzo daleka droge, lacznie z terapia dla wspoluzalenionych gdzie po kolei otwieraly mi sie rozne klapki. Teraz wydaje mi sie to tak juz tak odlegle i dziwne. Najbardziej boli mnie ze dzieci przez to przechodzily i z takim bagazem weszly w zycie. Ale nie mam co narzekac bo sa bardzo kochane, wazliwe i zupelnie samodzielne.
Jesli chodzi o wegetarianizm i weganizm to zachwycaja mnie proste przepisy i calkiem nowe smaki, ktorych nie ''psuja'' zadne sztuczne dodatki. Odkywam po kolei ta prostote i wrecz olsnienie ze cos tak prostego moze byc tak smaczne .
Uwielbiam szejki na sniadanie np. banan, mleko sojowe, natka, siemie lniane i platki owsiane. Na pewno duzo pracy przede mna jesli chodzi o slodycze, nie bardzo mi wychodzi przygotowywanie weganskich wypiekow. A bardzo lubie ciasta.
Ciesze se ze moge tu popiasc, bo w moim otoczeniu tylko miesozercy, jestem ''dziwolagiem'' dla nich i na moje wywody reaguja usmieszkiem :))
sciskam cieplutko Ula
ps. nie wiem co zrobic zeby nie byc anonimowa (moze mala podpowiedz :))
Uleńko :)))
UsuńCieszę się , że wszystko co złe już za Tobą :))I że możesz wraz z bliskimi zyć spokojnie :)))
Masz rację :)) Do wegańskich i wegetariańskich przysmaków nie pasują żadne niezdrowe dodatki . Nauczyłam się używać dużo ziół i naturalnych przypraw i wcale nie trzeba poprawiać smaku dobrych produktów chemikaliami :)
Uleśko , teraz jest dobry sezon na śliwki i jabłka. Zajrzyj tu http://vegejustyna.blogspot.com/2012/01/atwa-szarlotka-na-specjalne-okazje-badz.html
robi się szybko , łatwo , bez tłuszczu i minimalna ilośc cukru . Dziś właśnie upiekliśmy to ciasto zamiast jabłek dajac sliwki - jak będziesz piekła ze śliwkami do wlej do owoców pokrojonych np na połówki szklankę soku np z jabłek , jesli nie masz pod ręką , może być woda.
:))) Ja też jestem dziwolągiem - wśród znajomych malenko wegetarian a wegan tyle co nic ;).
ps. chyba trzebaby założyć konto na blogerze i się zalogować ? masz już tu konto Uleńko ?
ściskam najmocniej jak sie da :)))
<3
Justynko to moj trzeci juz post, za chwile zwatpie w siebie :)). ÜPoprzednie ulecialy
OdpowiedzUsuńw kosmos :))).
Upieklam wczoraj pierwsze weganskie ciasto z przepisu poleconego przez Ciebie, troche mi nie wyszlo, za malo dalm soku jablkowego i miejscami byly suche skladniki. Na cieplo super w smaku, po wystygnieciu bylo twarde. Na pewno blad w proporcjach bo zmniejszylam proporcje.
Mam tez pierszy sukces :)) na rodzinnej imprezie odmowilam zjedzenia miesa, a wierz mi nie bylo to poste, bo moja odmowa zostala potraktowana bardzo osobiscie i im bardziej sie tlumaczylam tym gorzej.
Ciezka mnie czeka droga, ale corka mnie bardzo wspierala i powiedziala zebym sie trzymala w swoim postanowieniu
Sciskam serdecznie
juz nie anonimowa Ula :))
Ula :)))
UsuńUdało Ci się załozyć profil :))
Cudownie Kochana :))
Nie przejmuj się pierwszym razem z tym ciastem :)) Nam też raz się zdarzyło , ze na spodzie blaszki było troszkę suchego , trzeba jednak dawać bardzo soczyste jabłka albo dolewać soczku :)) Twarde ... hmmm nie mam pojęcia z jakiego powodu.........
Aha! Zajrzyj na stronę puszka.pl tam jest kopalnia przepisów i sposobów wegetariańskich i wegańskich.
Wiem , wiem , towarzysko nie jest łatwo :))
Ale w sumie tak sobie myślę , że czemu to właśnie my wegetarianie czy weganie mamy się tłumaczyć z niejedzenia mięsa , niech się tłumaczą miesożercy :)))
Ja jak mam dość tłumaczenia się mówię : mam alergię na nabiał ( ;) ). Teraz wszyscy już wiedza , ze mięsa nie jem ponad dwadzieścia lat z hakiem , więc już nie pytają , z niejedzenia nabiału muszę się jeszcze tłumaczyć .
Dziwi mnie tez to , że musimy się tłumaczyć z wyborów tego co jemy jesli robimy to np z empatii , dbałosci o srodowisko a jesli powiemy ze to np lekarz nam zabronił to koniec tematu :)))
Czasem też milutko mi gdy idę w gości ( rzadko mi się to jednak zdarza ) a tu ktoś przygotowal specjalnie dla mnie coś wegańskiego :))
Oglądałam ostatnio film " Widelce zamiast noży " - dokument o diecie wegańskiej i ludziach którzy wyleczyli się nią miedzy innymi z cukrzycy - polecam.
Zajrzyj też tutaj :))
http://www.weganizm.com/wegan/wegan.html
Przytulam mocno :)))
Justynka
OdpowiedzUsuńOczywiscie ze pierwszym nie bardzo udanym ciastem sie nie przejmuje, to wszystko jest wpisane w zmiany i nauke, jestem na to przygotowana. Dlatego mam nadzieje ze bede mogla Cie pytac :)) w razie watpliwosci. Film jakos musze zdobyc, Na youtubie ogladalam fragment.
dziekuje za Twoja zyczliwosc
pozdrawiam :)))
racja , racja:)) pierwsze koty za płoty .
UsuńCieszę się , że będe mogła pomóc :)) Pytaj Kochanie do woli :))
Dziękuję , że jesteś !
<3
Ach zapomniałam.......
Usuńa może Uleńko założysz bloga o swojej zmianie diety ? takie doświadczenia są bardzo inspirujące zarówno dla prowadzącego bloga jak i dla czytelników :))
<3
Justynka tak mnie zaskoczylas ta propozycja, ze przez dwa dni nie wiedzialam co napisac :))
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze gotowa, wiedz ze Twoj blog jest pierwszy na ktorym sie udzielamw ogole :)
tak publicznie. Ale ktowie, moze za jakis czas :)). Robie w razie czego zdjecia swoich potraw weganskich. Zeby miec w archiwum.
Dziekuje Ci i pozdrawiam cieplutko
p.s. Zmienilam nazwe profilu, bo mnie Gmail poinformowal ze mam ,,falszywe‘‘ nazwisko.
Co prawda kilkudniowa ze mnie dopiero weganka :))
Uleńko Kochana :)Zakładaj bez wahania :)
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiałam , podczytywałam po cichutku blogi wegetariańskie i wegańskie aż się zdecydowałam :)
Plusów jest wiele :
- mam swoją ksiązkę kucharską w laptopie
- poznałam dzięki blogowi wiele cudownych osób
- żaden przepis mi się nie zgubi na karteluszku
- podszkoliłam się troszkę w robieniu zdjęć
- mnóstwo mam radości gdy komuś sprawię radośc pisaniem
:)))
Co prawda teraz troszkę rzadziej będa pojawiać się przepisy bo padam wieczorem bez sił twórczych ze zmęczenia :))
Ściskam <3
No i gratuluję kilku dni weganizmu ! :))
Justynko :)
OdpowiedzUsuńChcialam tylko zameldowac, ze odzywiam sie nadal wegansko. Nie jest latwo, ale daje rade :)
Wszedzie z wlasnym jedzeniem...
Mam nadzieje ze u Ciebie wszystko dobrze z praca i wogole
Pozdrawiam cieplutko
Uleńko ! Bardzo się cieszę :)) Gratulacje !
UsuńJestem teraz tak zaganiana , że bloga zaniedbałam , ale poprawię się :)) Własnie zjedliśmy cudowny deser , który zaraz opublikuję na blogu :))
Sciskam mocno <3
Justyna, dopiero teraz trafiłam na Twój blog. Wegetarianką jestem od 3 lat. Ciągle próbuję przejść na weganizm, ale jeszcze "upadam" na tej drodze. Cieszę się, że jesteś Ty i inni weganie, z których mogę brać przykład i czerpać z Waszego doświadczenia. Piszesz o swojej drodze do zdrowia - w każdym wymiarze: duchowym i cielesnym. Nawet nie wiesz, jak dużo daje mi czytanie Twojego bloga. Ale jest coś, co zwróciło moją uwagę od samego początku. Na końcu swoich wpisów zawsze dziękujesz za wiele osób i rzeczy, które są w Twoim życiu. To też jest dla mnie wielka nauka, że osoby, rzeczy i sytuacje nam dawane przez los czy opatrzność, stają się w naszym życiu dla nas, a więc nam służą (zarówno te dobre jak i te złe). Ja dziękuję Tobie za taką lekcję, lekcję dziękowania za każdy dany nam dzień. Dopiero wtedy, gdy mamy świadomość tego daru i potrzebę wdzięczności zań, dopiero wtedy rozumiemy jak dużo otrzymujemy i jak nie mamy prawa takiego dobra zmarnować. To ja DZIĘKUJĘ!!! Ewa.
OdpowiedzUsuńEwa :) dziękuję za Twoje ciepłe słowa .
UsuńNie , nie upadasz na tej drodze , jesteś na ścieżce prowadzącej do weganizmu i pewnie nią podążasz . Cel osiagniesz w swoim czasie , każdy z nas ma swój czas i swoją scieżkę . Dziś kiedy pisze te słowa jestem chyba fizycznie młodsza niż rok czy dwa lata temu ;) Dużo jeżdżę rowerem i biegam , czuję się lepiej. I za to dziękuję :-))Za każdy dzień , z którym mogę zrobić co zechcę - tak jak większość z nas :-) Pozdrawiam Cie ciepło <3