piątek, 30 grudnia 2011

Muffinki , muffiny :)) / Szczęście w Nowym Roku

Muffinki lubię piec. Szczególnie od kiedy mam silikonową formę. Przepis jest wynikiem poszukiwań w internecie  i prób w kuchni . Na bazie wielu przepisów powstał właśnie ten. Ilość  cukru jest niewielka , nie lubię przesłodzonych ciast , można posypać cukrem pudrem ( niezdrowo ale słodko ;) ) jeśli ktoś lubi . Można do nich zrobić lukier lub polewę. Muffinki dają wielkie pole do popisu zarówno jeśli chodzi o smak , dodatki i ozdoby.

Zrobienie ciasta na muffinki jest bardzo proste. Rządzi jedna zasad - osobno mieszamy składniki mokre i osobno suche. Dopiero później je łączymy. Dzisiejsze są z jabłkami .

składniki suche

2 szklanki mąki z pełnego przemiału
1/4 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
cynamon

składniki mokre

1 szklanka mleka sojowego
4-5 łyżek oleju
2  jabłka pokrojone w kostkę

suche i mokre składniki wymieszać w oddzielnych miskach
połączyć ze sobą zawartość obu misek i wymieszać
nałożyć do foremek na muffinki do 2/3 wysokości i piec 15 minut w 180 stopniach C






Koniec starego roku i początek nowego . Czas podsumowań , planów , obietnic złożonych sobie i innym. Magiczna data . Obiecujemy sobie wiele . I często nie dotrzymujemy obietnic . Już w połowie stycznia okazuje się , że nie biegamy codziennie rano, nie odżywiamy się lepiej , nie jesteśmy milsi , spokojniejsi , szczęśliwsi , nie schudliśmy i nie rzuciliśmy palenia. Przynajmniej ja należę do grona osób , którym postanowienia noworoczne jakoś się nie realizują .
Może zbyt wiele oczekujemy od tej daty ? Wiele udało mi się w sobie zmienić , ale nigdy na przełomie starego i nowego roku. Raczej z marszu w trakcie roku. Pod wpływem impulsu z wewnątrz a nie zewnętrznego nacisku daty . Dlatego nic sobie ani innym nie obiecuję . Nie dlatego , że nie ma nic do poprawienia .Dlatego , że zmiany u mnie przychodzą łatwo , kiedy czuję , że na to czas .
Dlatego będę się żegnać stary Rok bez obietnic , z wdzięcznością , że tyle dobrych rzeczy mi przyniósł , witać Nowy Rok z radością na spełnienie planów, marzeń , z wdzięcznością , że każdy jego dzień może mi przynieść radość .

Dziękuję Wam , że zaglądacie , czytacie , piszecie . Wiele się od Was nauczyłam , wiele dzięki Wam się dowiedziałam :)

I z okazji nadchodzącego 2012 roku życzę Wam

Radości , beztroski , dostatku , zdrowia , umiejętności doceniania rzeczy małych i niewidocznych gołym okiem , Szczęścia , odwagi bycia sobą , zadowolenia z siebie i docenienia siebie , pięknych myśli , które stworzą piękny świat i przede wszystkim Miłości.

Dziękuję za :

- nieustającą chęć zmian
- miniony Rok , w którym wydarzyło sie mnóstwo dobrych rzeczy
- nadchodzący Nowy Rok
- za śmiech
- za to , że moje otoczenie staje się piękniejsze
- za spokojną codzienność
- za Miłość :))

Wędrówka po to , co najlepsze







Dostałam maila . Od Krysi  Wspaniałej Istoty  zaprzyjaźnionej internetowo. Z propozycją napisania o swojej drodze do zdrowia . Czuję się zaszczycona. I tak siadłam i postanowiłam napisać . Swoją historię . Taki sobie zrobiłam prezent na zbliżające się czterdzieste któreś urodziny . Na Nowy Rok. Na nową drogę.

Wegetarianizm. To był chyba początek mojej drogi  do zdrowia i dobrego samopoczucia. Drogi , w której jestem , jestem i idę dalej.
To było ponad 20 lat temu , dokładnej daty nie pamiętam. Głęboka komuna. Dziwaczne czasy , gdy nic nie było w sklepach , pomarańcze wystane w tasiemcowych kolejkach raz do roku w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Jadałam wtedy mięso. Myślę , że gdybym wcześniej uzmysłowiła sobie , jak wiele cierpień zadaje się zwierzętom  zanim zostaną zjedzone – szybciej zostałabym wegetarianką. Bo taki był powód – współczucie dla zwierząt. Nie kojarzymy jakoś , że  żywa świnka to to samo zwierzątko , które leży na naszym talerzu tylko już martwe.
Mój wegetarianizm nie był początkowo dietą  rozsądnie zaplanowaną. Po wyrzuceniu mięsnego kotleta z talerza zostawały ziemniaki i surówka. Nie bardzo było wiadomo , czym zastąpić mięso . Nie było Internetu ( tu pewnie co młodszy czytelnik pokiwa głową z niedowierzaniem ;) , literatury , produkty wegetariańskie - nawet  tym nie śniłam. 
Jedyni wegetarianie , których wtedy znałam to moja Mama i Siostra . Domyślacie się , że nie było łatwo. Odpierać ataki przeciw , słuchać kpiących : „no przecież marchewka też czuje „ , robisz sobie krzywdę , przecież trzeba jeść mięso by żyć , mieć siłę …. Teraz jedynie uśmiecham się pod nosem , kiedyś przejmowałam się i złościłam  bardzo.
Jadłam białą mąkę , cukier , kupowane ciasteczka , sery i jajka , warzywa i owoce . I stale walczyłam z nadprogramowymi kilogramami.  Z alergią na pyłki , na kota , katarem siennym.  Alergie po latach ustąpiły. Nie wiem  , czy spowodował to upływ czasu , coraz zdrowsza dieta , czy też może tkwiły one w mojej głowie tak mocno , że manifestowały się w ciele.
Ale te nadprogramowe kilogramy nadal były. Nie muszę Wam pisać jak bardzo mi one życie zatruwały . W najcięższym ( wagowo ) okresie mojego życia ważyłam około 60 kg. Przy niewielkim wzroście potrafiły one skutecznie odebrać mi radość życia i obniżyć poczucie własnej wartości do minimum.
Po drodze do weganizmu rzuciłam palenie ( jejku jak ja mogłam kiedyś to sobie robić ????!! ).
8 miesięcy temu zmieniłam dietę na wegańską . Kilogramy zniknęły nawet nie wiem kiedy. Jestem szczupła ( huraaaaa ! ) . Jem dużo , lubię jeść a co ważne jem smacznie i bez wyrzutów sumienia ( zarówno wobec siebie jak i zwierząt ) . Mam dużo energii , dobrze się czuję , jestem zdrowa. Wyniki mam idealne . Nie chodzę do lekarza , bo nie mam po co . Minęły mi koszmarne trwające tygodniami migreny , które wyłączały mnie z życia na dobre.
Moja dieta wegańska oparta jest na zielonych szejkach , owocach , warzywach  ( dużo surowego ), roślinach strączkowych , brązowym ryżu , ciemnym makaronie , mące z pełnego przemiału , pełnoziarnistym pieczywie , orzechach , mleku sojowym .  Rzadko używam cukru ( trzcinowy ) i żywności przetworzonej. Pijam namiętnie  kawę ( nie wiem czy to dobrze , czy źle z punktu widzenia dietetyki  , ale lubię i nie odmawiam sobie ) , nie gardzę dobrym wytrawnym winem w rozsądnej ilości.
Muszę koniecznie tu wspomnieć o diecie witariańskiej . Nigdy nie przypuszczałam , że spróbuję. Dopóki nie trafiłam na wspaniałego bloga cudownej Istoty J  http://surowadieta.blogspot.com/
Dzięki Ewci spróbowałam i było to jedno z najwspanialszych doświadczeń w moim życiu . Nie jestem na surowej diecie teraz , ale gdy tylko miną zimne dni i pojawią się świeże sezonowe owoce i warzywa znów skorzystam . Można powiedzieć , że jestem okresową witarianką J

Tak wygląda moja droga na poziomie ciała. Jednak nie jestem tylko ciałem . Jestem istotą duchową wyposażoną w ciało . Jeśli razi Was słowo „ duchową „ możecie zastąpić słowem  energetyczną  np. I dlatego pisanie o drodze do zdrowia jedynie na poziomie ciała byłoby niepełne. Uważam , że nie ma zdrowego ciała bez zdrowego ducha . Jeśli coś w moim wnętrzu jest „ nie halo „ , budzi mój sprzeciw , pojawia się lęk od razu objawia się to w moim ciele i fizycznym samopoczuciu.
Zmieniam się również na  poziomie niecielesnym  , na co dzień może to nie jest spektakularne , ale z perspektywy czasu bardzo widoczne.
Jeszcze dwa lata temu byłam nieszczęśliwą i niewidzącą wyjścia z sytuacji kobietą uwikłaną w strasznie toksyczny związek z alkoholikiem , manipulantem i terrorystą psychicznym. Byłam zaszczutym zwierzątkiem .  Nikt ( bo i do zwierzeń skłonna w tamtej sytuacji nie byłam ) nie wie ile kosztowało mnie wyzwolenie się . Odzyskanie dawnej siebie . Powrót do normalności , którą teraz tak bardzo cenię. I z tego jestem dumna. Jestem odważna . No , troszkę odważna ;) .
Nie jest  łatwo napisać o czymś takim na forum publicznym . Robię to dlatego , że może chociaż jedna kobieta , która tkwi w niefajnym związku choćby rozważy możliwość zmian. Bo wiem , że czasem jest się tak daleko od siebie , że zmiany wydają się niemożliwe.
Moja droga do zdrowia , do siebie to przede wszystkim nauka kochania siebie. Niełatwa. Często
„ nie zasługiwałam „  byłam zbyt ……….. lub za mało…….. To wszystko tkwiło w mojej głowie. Takie były moje myśli. Wystarczyło je zmienić . Myśleć o sobie dobrze , być dla siebie dobrym  i kochać siebie. 
I nigdy się nie poddawać , bo każdego kolejnego poranka możecie zmienić swoje myśli , nastawienie i wibracje i zacząć od nowa. Wszystko. Coklowiek zechcecie.

Kocham Was <3


dziękuję za :

- maila od Krysi 
- bloga Ewci
- wegańskie inspirujące blogi
- za własnego bloga też
- za wolę walki
- za odwagę
- za minione  Święta
- za cały miniony rok
- za nadchodzący następny
- za dzisiejszy dzień
- przede wszystkim za Miłość
- za Niego :)

piątek, 23 grudnia 2011

Światecznie :) Przepis na Świeta

Kochani dziś nie będzie żadnego przepisu. No , może przepis na udane Święta .



Garść dobrego humoru , łyżka  odpuszczenia sobie i innym , szklanka luzu , nawet dwie :) , okrasić uśmiechem i polać mnóstwem Miłości . Do siebie , do świata , do innych , do stworzonek małych i dużych .

Życzę Wam i sobie Świąt pełnych spokoju , niezmąconej radości , uśmiechu , pogody ( niekoniecznie tej za oknem , ale pogody ducha ) , wybaczenia sobie i innym i przede wszystkim Miłości. Uskrzydlającej i wszechogarniającej .




Na zdjęciu wystąpiła moja choinka . bardzo ekologiczna , rośnie . Nie mam pojęcia co to za roślina ;) . Zamiast bombek wiszą pocięte korki od wina. Jest piknie ;).

Zamierzam w te Święta nie objadać się ponad miarę ( to wyzwanie ! ) , na śniadania będą jak zwykle surowe szejki. Jedzcie surowe warzywa i owoce kochani :)

Dziękuję za :

- pomysły
- kupowanie drobiazgów na prezenty
- ubieranie choinki
- przedświąteczny nastrój
- dobry humor
- Miłość

czwartek, 22 grudnia 2011

Wegańskie kotlety prawie mielone z pieczarkami

Lubię wymyślać , kombinować , próbować . Nie lubię korzystać z gotowych przepisów ( zawsze mnie korci by przerobić choć trochę po swojemu ) , ważyć składników .

Kotlety pieczarkowe mielone

pół kg pieczarek
pół szklanki - szklanka  otrąb owsianych
2 cebule
sól, pieprz , olej , bułka tarta


Pieczarki zetrzeć na tarce z  grubymi otworami i podsmażyć . cebule posiekać i też podsmażyć ( osobno ) . Otręby owsiane zaparzyć niewielką ilością wrzątku . Gdy wystygną wymieszać z pieczarkami i cebulą , przyprawić . Gdy masa będzie zbyt rzadka dodać trochę bułki tartej. Formować niewielkie kotleciki ,  obtaczać w bułce i smażyć . Z podanej ilości wyjdzie spora patelnia pysznych pachnących kotlecików.




Na drugi dzień wspaniale się komponowały z sosem pomidorowym.


Smacznego :))



Dziękuję za :

- ciekawość
- odnajdywanie tego czego szukam
- kojące dźwięki
- ciekawych ludzi
- że mogę czytać
- za Miłość :)

wtorek, 20 grudnia 2011

Najszybszy super barszcz czysty ( " herezja " ) / wewnętrzny spokój

     Siedzę wygodnie w fotelu  popijając cudownego zielonego szejka . W kuchni pyrkoce kapusta , pachnie suszonymi grzybami , smażoną cebulką . Na tapczanie po zabawie odpoczywa pies . Niebo pogodne , słonecznie......... Ogarnął mnie jakiś wewnętrzny spokój , nie mam potrzeby szarpaniny i walki . Mogłabym się spinać , że nie mam tego , czy tamtego , ale po co ? Cieszę się tym  wszystkim co mam. To dobry stan . Płynąć z prądem .
   Wczoraj jeszcze raz przeczytałam Joe Vitale        " Zero ograniczeń ". Warto , na prawdę warto. Ho"oponopono - Jesteś przyczyną, skutkiem i celem wszystkiego . Zamierzam to sprawdzić :))

Dziś pora na barszczyk wigilijny . Z dedykacją dla Gosi :) .Przepis nie jest mój , autora niestety nie znam ;  kilka ( a może trochę więcej ? ) lat temu znalazła ten przepis w gazecie moja Mama .  Najszybszy , smaczny o pięknym kolorze i bez żadnych sztucznych dodatków. Gotujcie bez obaw , wyjdzie zawsze i każdemu :).


Potrzebujemy :

surowe buraki , sól , pieprz , cukier ( u mnie brązowy ) , , sok z cytryny , czosnek .

Zrobiłam z 1,4 kg buraków . Wyszło około 14 szklanek .

Surowe buraki obieramy i ścieramy na tarce z grubymi otworami. Wkładamy do garnka i zalewamy wodą zimną trochę nad powierzchnię buraków . Zagotowujemy . Studzimy . Odcedzamy buraki - płyn wlewamy do drugiego garnka. Buraki ponownie zalewamy wodą , zagotowujemy i po wystygnięciu odcedzamy . Łączymy oba płyny i przyprawiamy solą , pieprzem , cukrem , sokiem z cytryny i wyciśniętym czosnkiem .


Zdjęcia barszczu nie mam więc w zastępstwie wystąpi panna D . :)





Dziękuję za :

- wewnętrzny spokój
- że mogę robić tyle rzeczy
-  codzienne zaczynanie od nowa
-  błogą ciszę za oknem
- gotowanie
- bloga
- za Was :)
- Miłość :)))

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Wegańskie uszka z grzybami z mąki pełnoziarnistej

Dziś Kochani uszka do wigilijnego barszczu . Właściwie to wyszły mi dosyć spore ucha , ale nic to nie szkodzi bo : są z własnoręcznie zbieranych i suszonych grzybów , zdrowej mąki pełnoziarnistej , są absolutnie wegańskie , i dokładnie wiem z czego się składają :) Mimo , że każde ma trochę inny kształt i niczym nie przypominają pięknych równych kupowanych w sklepie uważam je za idealne :) .Przygotowane z miłością i myślą o bliskich .



Farsz

1 średni słoiczek grzybów suszonych
2 cebule
olej , sól, pieprz

Grzyby najlepiej namoczyć kilka godzin wcześniej i gotować około godziny aż będą miękkie . Wystudzone posiekać drobno , lub zmielić w maszynce . Cebule usmażyć na rumiano . Wymieszać cebulę z grzybami , przyprawić.




Ciasto

1 duży kubek mąki pełnoziarnistej
pół kubka goracej wody
sól 




Z mąki i wody zagniatamy ciasto . Wałkujemy i wycinamy nieduże kwadraty , na które nakładamy farsz.



zwijamy w trójkąt , zlepiamy brzegi i zawijamy w uszka :))


Dziękuję za :

- Cudowne Osoby odwiedzające bloga niosące inspiracje
- Miniony weekend
- Przytulne mieszkanie
- Chęci do rozwoju
- Poznawanie nowych rzeczy
- Cudowny szpinakowy szejk z rana
- Wszystko co dobre
- Za Was Kochani :)))))))))

piątek, 16 grudnia 2011

Sałatka z lodowej / piękny poranek

Sałatka z lodowej nie jest wyczynem kulinarnym , ale daje mi namiastkę letnich warzywnych  smakołyków.
Połączenie pomidora ze świeżym ogórkiem nie jest najszczęśliwsze ( sok z ogórka niszczy witaminę C z pomidora ) , ale ........ :) Cieszmy się smakiem .


Sałata lodowa + pomidor + ogórek + sól + pieprz




Dni coraz krótsze , już o 16 zapada ciemność . Bardzo brakuje mi słońca , ciepła , długich dni. Poprawiam sobie humor na różne sposoby . Dziś humor postanowił poprawić mi Wszechświat :). Spójrzcie , jaki cudowny widok zastałam za oknem odsłaniając rolety .



dziękuję za :

- piękny widok z okna :)
- przygotowania do Świąt
- bliskich
- kolejną inspirującą książkę
- małe i duże radości

środa, 14 grudnia 2011

Wegańskie Święta - Soja po grecku

Na blogu Śmierć kanapkom znalazłam informację o ciekawej akcji - " Wegańskie Święta " . Powtórzę na blogu przepis na soję po grecku , tym razem ze zdjęciem . Danie jest przepyszne i nie znam jeszcze nikogo , komu by nie smakowało :)

Soja po grecku

2 opakowania kotletów sojowych - ugotować wg przepisu na opakowaniu

1 kg cebuli
1 kg marchwi
1 seler

2-3 pietruszki ( korzeń )


 2-3 pory
koncentrat pomidorowy , sól , pieprz , sok z cytryny

Cebulę pokroić i udusić na oleju. Warzywa zetrzeć na tarce z grubymi otworami , podsmażyć na oleju, dolać niewielką ilośc wody i dusić pod przykryciem do miękkości , wymieszać z cebulą , dodać przyprawy i koncentrat pomidorowy ( sporo , minimum 2 czubate duże łyżki. Gorącymi warzywami zalać kotlety sojowe , można też układać warstwowo , na przemian kotlety i warzywa . Najsmaczniejsze dopiero na drugi dzień.









Dziękuję za :

- poranek
- porządki ;)
- weganizm
- codzienność tak niedocenianą czasami
- życie

środa, 7 grudnia 2011

Wegańska zupa fasolowa

Zimno. Przyjemnie zjeść coś ciepłego , aromatycznego i sycącego . Pomyślałam o fasolowej . Właściwie robiłam ją pierwszy raz . Całkiem niezła. I szybka , bo użyłam fasoli w puszce .


2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
3 ziemniaki
1 cebula
3 ząbki czosnku
puszka białej fasoli
sól, pieprz , majeranek

Warzywa obrać , pokroić i ugotować . Cebulę i czosnek drobniutko posiekane podsmażyć na złoto . Gdy warzywa są już miękkie wrzucić odsączoną fasolę i gotować jeszcze ze dwie minuty . Dodać czosnek z cebulą , przyprawić.




Dziękuję za :

- inspirującą książkę
- że mam to , czego potrzebuję

- małe przyjemności


- że tak wiele rzeczy potrafię
- za możliwości
- za wszystko co dobre

wtorek, 6 grudnia 2011

Różowe naleśniki ze szpinakiem

Niestety zdjęcia wyszły mi fatalnie - nijak nie oddają koloru - no cóż brak słońca i naturalnego światła nie jest sprzymierzeńcem fotografii .... Ale naleśniki są ok :))

- sok z buraków ( około pół szklanki )
- mleko sojowe
- mąka pełnoziarnista
- łyżka oleju
- sól , szczypta cukru

z powyższych składników przygotowujemy ciasto naleśnikowe cudownie różowe - im więcej dodacie soku z buraków , tym kolor będzie ciemniejszy

farsz :


2 cebule


3 ząbki czosnku
sól, pieprz
paczka szpinaku mrożonego

Na oliwie podsmażamy czosnek i cebulę , wrzucamy zamrożony szpinak i dusimy na małym ogniu aż odparuje woda , dodajemy przyprawy

Gdy farsz wystygnie zawijamy naleśniki .





dziękuję za :

- cudowny weekend
- film i kino :))
- kompocik truskawkowy i maliny
- ciepło w domu
- komplement


- wszystko :)))

piątek, 2 grudnia 2011

Sałatka owocowa

Łyse bezlistne drzewa . Szarówka . Jakoś brudno i ponuro . Widok z okna nie zachęca . Tak na poprawę nastroju. Owoce .



1 banan , kilka gron winnych , truskawki ( niestety z zamrażalnika )




A Wy Kochani jak sobie radzicie z krótkimi dniami i brakiem słońca ?

Dziękuję za :

- komplementy i uśmiechy ( to też skuteczne poprawiacze nastroju )
- miły drobiazg co cieszy
- uprzejmość
- że już piątek
- pachnącą kawę